W zbiorach Muzeum Okręgowego w Sieradzu znajduje się ciekawy przedmiot (teraz żurnaliści zowią je „artefaktami”), który choć sam w sobie nie jest zabytkiem archeologicznym, to chyba można go określić, jako zabytek muzeologiczny. Zaraz wyjaśnimy dlaczego.

Jest to kopia naczynia – urny kanopskiej – pochodząca, jak napisano na nim – z Prusinowic i wciągnięta pod bardzo niskim numerem do inwentarza muzealnego, i to najpierw, jak się wydaje,do ogólnomuzealnego (te zaginęły za okupacji?), a po wojnie w inwentarzu archeologicznym. Jako kopia, urna ta nie mogła pochodzić z wykopalisk, lecz, jak przekazała autorowi ustnie Anna Kufel-Dzierzgowska, która 60 lat temu sporządziła kartę katalogową tego naczynia, pochodziła z kolekcji dworskiej z Prusinowic.

Jak się więc dostała do Sieradza? Przed wojną, w latach 1934-1935, Rudolf Weinert – późniejszy pierwszy kustosz muzeum w Sieradzu i zapalony archeolog-amator wraz z Janem Fitzke, wówczas wolontariuszem-archeologiem z Miejskiego Muzeum w Łodzi, prowadzili wykopaliska w Prusinowicach, czego plon w postaci zabytków z cmentarzyska kultury pomorskiej można do dziś oglądać na wystawie. Nie wyobrażam sobie, by prowadzili te prace bez uzgodnienia z właścicielem majątku, a był nim wtedy Adam Krzyżanowski. Być może podczas wizyty w pałacu otrzymali w darze interesującą nas kopię.

Możliwa jest też inna droga. Również przed wojną, lecz nie wiemy kiedy dokładnie, jakieś badania prowadził w Prusinowicach Kazimierz Walewski z Tubądzina. Przypomnijmy, że ok. 1935 r. prowadził wykopaliska amatorskie na cmentarzysku w Sierpowie pod Ozorkowem, o czym można przeczytać w ostatnim tomie „Sieradzkiego Rocznika Muzealnego”.  Walewski miał prywatne muzeum i mógł „pozyskać” ciekawy eksponat od sąsiada Krzyżanowskiego, Adama lub jego syna Henryka, do swojej kolekcji, z której zbiory archeologiczne przekazał w 1937 r. do publicznego muzeum w Sieradzu.

Możliwa jest też trzecia droga! Adam Krzyżanowski był również właścicielem Małkowa, który kupił od pań Pstrokońskich, Panie Walentyna i Maria Pstrokońskie miały prawo dożywotnio tam mieszkać, a z nimi razem malarz Zygmunt Andrychiewicz. Prowadzili wspólnie salon artystyczny i małe muzeum. Krzyżanowski z pewnością wizytował swój majątek, Andrychiewicz natomiast pewno jeździł do Prusinowic, a dowodem tych kontaktów jest niedokończony portret pędzla właśnie Andrychiewicza. Może wówczas Andrychiewicz dostał naczyńko, które trafiło do kolekcji małkowskiej, a stamtąd do Sieradza? A może dopiero w czasie wojny, gdy Weinert jeździł po okolicy i ratował dla muzeum różne zabytki, zabrał je do Sieradza?

Stało się tak na pewno przed końcem wojny, ponieważ na dnie urny znajduje się zachowana do dzisiaj metryczka z niemieckim napisem, pieczęcią biblioteki przedwojennego muzeum w Sieradzu z inicjałami BMS w manierze secesyjnejoraz numerem inwentarzowym wpisanym kredką, czyli tak, jak to robił Weinert. Na marginesie można dodać, że oryginał tej pieczęci jest przechowywany w zbiorach MOS do dzisiaj.

A teraz zagadka proweniencji naszej urny. Celowo używam słowa „urna”, choć jest to germanizm oznaczający pojemniki na szczątki, a w polskiej archeologii dla ceramicznych pojemników na spalone kości używa się określenia „popielnica”. Tu jest jednak kategoria specyficzna – są to naczynia kanopskie, dla których zarezerwowana jest pełna nazwa „kanopy”, „urny kanopskie”, względnie „wazy kanopskie”, tzn. naczynia na wnętrzności zmarłych, a nazwa pochodzi od miasta Kanopos.Na naczyniach były wizerunki głów bóstw egipskich.

Pomijając ciekawy problem polskich „urn twarzowych”kultury pomorskiej, trzeba stwierdzić, że takie zabytki mają swojekorzenie w Egipcie.Później w Etrurii w VII w. p.n.e. spotykamy naczynia z pokrywami w kształcie głów ludzkich, także nazywane „urnami kanopskimi”. I tu przychodzą na myśl związki Etrurii z Troją (przecież Eneasz uciekł z ojcem Anchizesem i innymi Trojanami do Italii). W Troi pierwowzory „kanop” pojawiają się równocześnie z egipskimi, a może nawet wcześniej, a zamiast głów bogów, mamy głowy ludzkie, tak, jak w Etrurii.No gwoli prawdy problem identyfikacji głów nie jest rozstrzygnięty. Na związki naczynia z Prusinowic z trojańskimi urnami kanopskimi natrafiła w latach siedemdziesiątych XX w. wspomniana A. Kufel-Dzierzgowska, wówczas kierowniczka Działu Archeologii w MOS, która znalazła analogię w publikacji prof. Marii Ludwiki Bernhard o greckim malarstwie wazowym. Profesor Bernhard podała, że takie urny znaleziono w warstwach tzw. Troi II.

Jakie jest źródło tej wiadomości? Otóż jeden z „ojców założycieli”, nie tylko europejskiej, ale i światowej archeologii – Heinrich Schliemann – prowadził z przerwami w latach 1870-1890 wykopaliska na wzgórzu Hissarlik w Turcji, czyli na terenie dawnego mitycznego miasta Troja. Jak wiadomo walkę o Troję opisał Homer ok. 700 lat p.n.e. Wykopaliska Schliemanna dotyczyły wcześniejszych wieków, czasów tzw. Troi II-IV, datowanej na wczesny okres epoki brązu w Azji Mniejszej, tj. 1. połowę II tysiąclecia p.n.e. (podaję za badaczami niemieckimi). Znalazł tam prawdziwe złote skarby. Po skończonej kampanii, w 1881 r., przywiózł je do Niemiec i ofiarował ówczesnemu Królewskiemu Muzeum w Berlinie. Wśród zabytków znajdowała się kolekcja „urn kanopskich”, obecnie określanych jako „naczynia antropomorficzne”. Zbiory berlińskie przetrwały dwie wojny, a zwłaszcza bombardowania w 1945 r. i kradzież dokonaną przez Armię Czerwoną (do dzisiaj duża część zabytków z Troi jest „przechowywana” w Rosji). Tym niemniej naukowcy z Museum für Vor- und Frühgeschichte w Berlinie przygotowali wystawę ruchomą, która jest eksponowana m.in. na terenie Niemiec, a ostatnia jej odsłona miała miejsce w 2018 r. w Knauf-Museum w Iphofen. W katalogu do tej wystawy znajdujemy piękne zdjęcie z czterema urnami, stanowiącymi dokładne analogie do naszego prusinowickiego egzemplarza.A na 150-lecie odkrycia skarbu z Troi dokonanego 31 maja 1873 r., w Berlinie zaprezentowano dokumentację muzealną dotyczącą zabytków przywiezionych z Hissarlik przez Schlimanna. Znajdujemy tam archiwalne zdjęcia pierwszej wystawy, gdzie pod „skarbem Priama” stoją „urny antropomorficzne” oraz karty katalogowe z ich rysunkami.

Skąd jednak u Krzyżanowskich taki unikatowy przedmiot? Może to dowód zainteresowań starożytnością gospodarzy? Może to pamiątka po wojażach zagranicznych? Gdyby zachowały się jakieś wspomnienia rodziny Krzyżanowskich, w typie wspomnień spisanych przez Janusza Szweycera z Ostrowa pod Łaskiem, może dałoby się zamknąć tę sprawę. Poczekamy, zobaczymy…

Marek Urbański

Prusinowice – kopia urny kanopskiej. Fot. M. Urbański
Prusinowice – kopia urny kanopskiej. Fot. M. Urbański
Prusinowice urna kanopska karta katalogowa MOS
Dwór w Prusinowicach w 2007 r. fot. M. Urbański
Adam Krzyżanowski, mal. Z. Andrychiewicz, zb. MOS. Fot. M. Urbański
Zygmunt Andrychiewicz – Autoportret, zb. MOS. Fot. M. Urbański
Walentyna Pstrokońska mal. Z. Andrychiewicz, zb. MOS. Fot. M. Urbański
Maria Pstrokońska mal. Z. Andrychiewcz, zb. MOS. Fot. M. Urbański
Rudolf Weinert ok. 1930 r. Fot. z archiwum MOS
Zabytki z Troi – wykopaliska H. Schliemanna, zb. Museum für Vor- und Frühgeschichte w Berlinie. Fot. Claudia Plamp
Okolice Prusinowic ok. 1964 r. – mapa z archiwum MOS